Każdy specjalista wie, że praca w gabinecie to tylko połowa sukcesu. Druga połowa – ta trudniejsza – dzieje się poza nim. Pacjent wraca do domu i tam powinien kontynuować terapię zgodnie ze wskazówkami. Niestety, bardzo często tego nie robi. Dlaczego? Przyczyn jest kilka i wcale nie zawsze wynikają ze złej woli pacjenta.
1. Brak czasu, a raczej... brak priorytetu
Najczęstsza wymówka brzmi: „nie miałem czasu”. Tylko że czas to pojęcie względne – zawsze się znajdzie, pytanie na co. Jeśli ktoś potrafi obejrzeć serial do późnej nocy, to miał też chwilę na zmianę opatrunku czy posmarowanie stóp kremem. To bardziej kwestia ustawienia priorytetów niż faktycznego braku wolnych minut. Pacjent nierzadko traktuje zalecenia podologa jako coś mniej istotnego, więc przegrywają one w starciu z codziennymi obowiązkami.
2. Niedocenienie problemu
Wielu pacjentów myśli: „to tylko sugestia”. Zalecenia traktują jak dodatek, który można, ale nie trzeba realizować. „Jak nie zrobię raz, to nic się nie stanie” – tak rozumuje część osób. Dopiero kiedy problem wraca albo ból się nasila, zaczynają dostrzegać, że te proste działania były kluczowe dla utrzymania efektów terapii. Czasami jednak wtedy jest już trudniej wszystko odwrócić i trzeba zaczynać od nowa.
3. Zwyczajne zapominanie
Nie każdy jest systematyczny. Bywa, że pacjent naprawdę chce się stosować, ale zapomina – raz, drugi, trzeci… i w efekcie cała terapia traci skuteczność. Najczęściej dotyczy to działań wymagających codziennej rutyny: smarowania, ćwiczeń, zmiany opatrunków czy noszenia odciążeń. Pomocne bywają drobiazgi – alarm w telefonie, karteczka na lustrze, tubka kremu postawiona w widocznym miejscu. Takie „przypominacze” często decydują o tym, czy pacjent będzie konsekwentny.
4. Dyskomfort i uciążliwość
Wkładki, odciążenia, specjalne plastry, zmiana obuwia – wszystko to wymaga wysiłku. Człowiek przyzwyczajony do wygody i rutyny szybko szuka wymówek. „Za ciasno”, „niewygodnie”, „nie pasuje mi do butów” – to typowe tłumaczenia. Niestety, jeśli pacjent odpuszcza dla własnego komfortu, przypadłość nie odpuszcza razem z nim. Nie znika, tylko czeka na okazję, by powrócić, często w jeszcze gorszej postaci.
5. Brak wiary w skuteczność
„To i tak nic nie da” – takie zdanie nieraz pada z ust pacjentów. Gdy efekt nie przychodzi natychmiast, łatwo zwątpić. Tymczasem skóra czy paznokcie potrzebują czasu, aby się odbudować. Terapia podologiczna nie działa w trybie „natychmiastowym”, tylko stopniowym. Dlatego zaufanie do specjalisty i cierpliwość są absolutnie niezbędne. Bez tego pacjent rezygnuje za wcześnie, a cała praca idzie na marne.
Co z tego wynika dla podologa?
Podolog musi być nie tylko specjalistą od stóp, ale i trochę psychologiem, nauczycielem, czasem trenerem motywacyjnym. Na początku edukuje – tłumaczy, pokazuje, odpowiada na pytania. Dobra rozmowa potrafi zmienić nastawienie pacjenta i sprawić, że zacznie on traktować zalecenia poważnie.
Sama edukacja jednak nie zawsze wystarcza. Tu potrzebna jest cierpliwość – trzeba przypominać, tłumaczyć ponownie, szukać nowych sposobów, by pacjent zrozumiał wagę zaleceń. Ale cierpliwość nie oznacza bezradności. Podolog musi być też stanowczy i w pewnym momencie jasno zakomunikować: terapia zakończy się sukcesem tylko wtedy, gdy pacjent będzie wykonywał zalecenia. Jeśli tego nie robi – terapia powinna zostać przerwana.
Nie chodzi o karanie pacjenta. Chodzi o uczciwość wobec niego i o to, by nie budować złudnego poczucia, że „coś się dzieje”, podczas gdy faktycznie nie ma żadnych efektów. W takiej sytuacji specjalista ma pełne prawo odmówić dalszej terapii.
To właśnie można nazwać terapią szokową. Moment, w którym pacjent słyszy od podologa: „Nie będę dalej Pani/Pana prowadzić, ponieważ nie stosuje się Pan do zaleceń”. Dla wielu osób to wywołuje efekt wstrząsu. Dopiero wtedy dociera do nich, że bagatelizowanie wskazówek ma realne konsekwencje. Taka decyzja specjalisty może być przełomowa – pacjent uświadamia sobie, że bez własnego zaangażowania nie osiągnie żadnego efektu.
Dlatego kolejność zawsze powinna być taka sama: najpierw edukacja, potem cierpliwość, a jeśli to nie działa – terapia szokowa. Dzięki temu pacjent ma wszystkie szanse, by zrozumieć, że jego zdrowie naprawdę zależy od niego samego.
